Mały pisze:Wiadomo odkrywanie jest fajne, ale wleź se Siwy ze dwa razy np. na Szczebel (niby fajny klimat) ale po przedostatnim lądowaniu i przejściu z 10km na piechtę (całą drogę zastanawiałem się co robić żeby się wykręcić), chociażby czas jaki musisz stracić na łażenie zamiast na latanie a po za tym jak ktoś podpowie to nie znaczy że już wszystko wiesz i polecisz załóżmy w dane miejsce i Ci się uda a zawsze jest ten pierwszy krok do przodu bo wiesz gdzie lecieć (Vajper mi podpowiadał a niestety i tak wdupiłem pewnie ze względu na brak umiejętności lub stracha związanego ze zbliżaniem się do lasu). Wydaje mi się, że warto jest analizować i słuchać podpowiedzi chociażby po to żeby nie tracić czasu na łażenie tylko latać.
Rzecz jasna gadanie to tylko teoria ale jak niema warunu to chociaż tyle można - zawsze coś z tego zostanie.
Wracając do propozycji Jerza może zaproponuję Szczebel skoro już o nim mówimy? (jak i gdzie latać żeby nie biegać pod górę? )
Witam. Moim zdaniem jest to caly urok tego latania. Wiadomo, że po pewnym czasie takie latanie czyli zloty i zloty stają się denerwujące, ale z biegiem czasu właśnie dzięki tym zlotom, czasie spędzonym w powietrzu, na podejsciach i ogólnie przebywanie w obecnosci osób latających nabywamy doświadczenia. Ja sam wykonałem dziesiatki zlotów i się zastanawiałem czemu inni latają a ja na ziemi... Teraz jak jest warun i czas to się coś polata, ale dalej podchodzę do latania z dużym respektem i dystansem, a w szczególności do panujących warunków. Ja mam taką zasadę NIE latam przy mocniejszych wiatrach typu 6-8 i więcej m/s.
A co do chodzenia sobie po lataniu to tylko dla zdrowia:) Ja sam czesto po przelotach tych większych czy mniejszych lubię sobie pospacerować ).
Pozdro.